piątek, 20 marca 2015

Czy quantitative easing rozwarstwia społeczeństwo?

16 marca 2015 Europejski Bank Centralny rozpoczął kolejną falę luzowania ilościowego (ang. quantitative easing) wzmacniając tym samym niestandardową część swojej polityki monetarnej w strefie euro. Program zakłada zwiększenie przez EBC wartości bezwarunkowego skupu aktywów do ok. 60 mld EUR miesięcznie. Prezes EBC, Mario Draghi, stwierdził że celem banku jest wykorzystania 1 bln EUR do września 2016. Bank nie wyklucza jednak przedłużenia skupu. Lista aktywów zakwalifikowanych do programu obejmuje instrumenty dłużne krajów i agencji strefy euro oraz instytucji europejskich.

Nadrzędnym celem, który przyświeca EBC  w ogólności jest realizacja zadania ochrony stabilności cen. Bank definiuje ją jako utrzymywanie poziomu inflacji na poziomie niższym niż 2% w średnim terminie.Obecnie w większości krajów strefy euro mamy do czynienia z inflacją bardzo niską lub ujemną, co oznacza, że główny cel nie jest realizowany. Jednocześnie EBC praktycznie wyczerpał możliwości oddziaływania standardowych narzędzi polityki monetarnej obniżając stopy procentowe Eurosystemu do wartości bliskich lub niższych od zera.

Bank wzmacniając skup aktywów, ma nadzieję, że dostarczenie dodatkowej płynności na rynek. W praktyce bank stworzy nowe euro, za które kupi papiery wartościowe. Instytucje kredytowe zasilone gotówką z EBC będą mogły wydać ją na rozwój akcji kredytowej. Dzięki łatwiejszemu dostępowi do pieniądza, gospodarstwa domowe oraz przedsiębiorstwa będą miały impuls do zaciągania kredytów i zwiększania konsumpcji oraz inwestycji. Wzrost popytu doprowadzi następnie do wzrostu cen - ponieważ w ramach programu na rynku znajdzie się więcej pieniądza, a podaż dóbr i usług pozostanie na niezmienionym poziomie. Taki pomyślny przebieg wypadków pozwoli na realizację celu inflacyjnego w strefię euro i uwolnienie się od ryzyka popadnięcia w deflację.

Wspomnianym już efektem ubocznym dostarczania gotówki na rynek, może być zjawisko inflacji. Doświadczenia podobnych programów prowadzonych przez banki centralne Stanów Zjednoczonych, Japonii czy Anglii wskazują, że inflacja ta ma tendencję do pojawiania się na giełdach, a nie w realnej gospodarce. Środki wtłoczone w gospodarkę nie są najwyraźniej wydawane na inwestycje czy konsumpcję, a raczej inwestowane w różnego rodzaju instrumenty finansowe. W oczywisty sposób wywołuje to presję na wzrosty ich cen. Efektem jest hossa na rynkach akcji, która oderwana jest od rzeczywistej sytuacji spółek. Można zastanawiać się, czy zjawisko to nazywać jeszcze hossą, czy raczej tworzeniem się baniek spekulacyjnych. Przemawia za tym fakt, że obecnie notujemy wysokie ceny zarówno akcji, jak i obligacji. To raczej niespotykana sytuacja - zwykle bowiem w czasie hossy na rynku akcji, spadały ceny obligacji i na odwrót. Okazuje się, że nadmiar płynności prowadzi do wzrostów cen różnorodnych aktywów.

Głównie z tych powodów, programy luzowania ilościowego były oskarżane między innymi o sprzyjanie bogaceniu się bogatych i biednieniu biednych.

Pierwszym z mechanizmów prowadzących do rozwarstwiania się społeczeństwa, a wynikającym z prowadzenia luzowania ilościowego, jest jego wpływ na zyski wypracowywane przez kapitałowy filar systemu emerytalnego. W odróżnieniu od Polski, w krajach strefy euro, kapitałowe fundusze emerytalne (zarówno państwowe jak i prywatne) są bardzo popularną formą oszczędzania na starość. Tego typu fundusze w dużej mierze inwestują w obligacje i papiery dłużne. Wynika to często z regulacji narzucanych przez państwa, a także z zachowawczego podejścia do inwestycji. Program skupu aktywów doprowadzi do zmniejszenia zysków z tych instrumentów. Banki centralne argumentują, że w wzrost podaży pieniądza prowadzi jednocześnie do wzrostu cen akcji i wyrównuje straty notowane na rynkach dłużnych. Niestety, to marne pocieszenie dla starszych osób, które w obawie przed narażeniem swojej emerytury na wahania rynków akcji i za wieloletnimi radami ekspertów w tej materii, przeniosły środki do funduszy dłużnych.

Najgorzej jednak na uruchomieniu luzowania ilościowego wychodzą osoby bez żadnych aktywów oraz młodzi ludzie, którzy dopiero rozpoczynają swoje dorosłe życie. Oni nie skorzystają na wzroście cen akcji i możliwości taniego zadłużania się. Program luzowania ilościowego prowadzi do obniżenia oprocentowania depozytów a przez to sprawia, że oszczędzanie staje się mało atrakcyjne. Jednocześnie wzrost gotówki na rynku prowadzi do dużego wzrostu popytu na dobra trwałe, (jakimi są między innymi nieruchomości) i do wzrostu ich cen. Jak pamiętamy, program skupu aktywów ma jednak doprowadzić do zwiększenia płynności w instytucjach kredytowych tak, aby mogły one udzielać kredytów ludności i przedsiębiorcom. Problem w tym, że instytucje te często wolą nie ryzykować udzielania kredytów. Bardziej opłacalne jest dla nich wykorzystanie wzrostów cen na rynkach i spekulowanie świeżym pieniądzem. Przez to młodzi ludzie nie mogą pozwolić sobie na kupno mieszkania - chyba, że na wciąż trudno dostępny, duży kredyt, w dodatku obarczony dużym ryzykiem wzrostu stóp procentowych. Bank centralny poprzez swój program najbardziej sprzyja nierozsądnym utracjuszom, którzy zadłużyli się ponad stan przed rozpoczęciem luzowania.

Kto więc najbardziej zyskuje na dostarczaniu przez bank centralny gotówki na rynek? Wydaje się, że są to właściciele dużych aktywów - nieruchomości czy akcji. Oni w największym stopniu korzystają ze wzrostów cen. T. Pascoe w swoim komentarzu w The Telegraph zauważa, że nawet gdyby projekcje brytyjskiego niezależnego Biura Odpowiedzialności Budżetowej (Office for Budget Responsibility) się spełniły, to i tak najbiedniejsi pracownicy najemni, ponieśliby największe koszty programu. Są oni bowiem w największym stopniu narażeni na wzrost inflacji - można ją bowiem potraktować jako dodatkowy podatek odprowadzany od pensji netto, podczas gdy ewentualna podwyżka jest naliczana brutto. Z kolei inwestorzy giełdowi mogą liczyć na większy wzrost wartości swoich aktywów od wzrostu inflacji. Pomińmy już fakt, że wskaźnik cen towarów i usług służący do mierzenia inflacji nie jest perfekcyjny - często zaniża rzeczywisty poziom inflacji ukrywając ponadnormatywny wzrost cen żywności. Można argumentować, że szczególnie w krajach anglosaskich, rynek kapitałowy jest bardziej rozwinięty i ze wzrostów cen akcji korzystają także zwykli ludzie, klasa średnia. Niezupełnie. Szacuje się, że 1% najbogatszych jest posiadaczami około połowy akcji i jednostek funduszy inwestycyjnych.

Czy mechanizmy zaobserwowane w Stanach Zjednoczonych i w innych państwach, w których zastosowano luzowanie ilościowe, powtórzą się w Strefie Euro? Co stanie się, gdy mechanizm dostarczania płynności zostanie zawieszony? Kiedy można spodziewać się pęknięcia ewentualnych baniek spekulacyjnych? Co wtedy nas czeka? Odpowiedzi na te pytania dostarczą zapewne kolejne miesiące i lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz